koty, koty, koty

Prezes na kolanach
Kot Prezes
Jak to jest z moimi kotami

Moje koty

Kocham koty. Sama od dziecka zawsze miałam kontakt z kotami. Potrafię dokładnie wyczuć koci język i pasjonuję się ich życiem i charakterem. W dzieciństwie chodziłam do dziadka, który miał kilka kotów. Pamiętam jak się nimi opiekowałam. Maluchy były słodkie. Była tez matka „Stara”, tak na nią wszyscy mówili. Piękna dorodna kotka, która wskakiwała na kolana i miło mruczała gdy się ją głaskało. Był też kot, który wyglądał jak pers. Przepiękne futerko stało na nim i błyszczało.

To były piękne czasy kiedy człowiek nie przejmował się niczym tylko zabawą, kotami i rowerami. Później miałam u siebie w domu kota szalonego i kochanego. Wariował na tyle mocno, że zjadał dywan. W końcu gdy zesikał się na palmie, która mieli rodzice został mi zabrany.

 

Mój Murzyn

Później długo nie miałam kotów mimo mojej miłości do niej aż do Murzyna. To był mój słodziak. Czarny z koloratko białą i majtkami. Niestety jakiś stary kot złapał go jak jeszcze był mały i odgryzł mu nóżkę, więc był inwalidą. Ale dawał sobie radę, skakał bez problemu na tapczan, krzesła czy fotele.

Był cudny, a jego sierść lśniła. Pamiętam kiedy mama mu gotowała kaszki jak był mały, a gdy najadł się brała go na kolana i kładła tak by móc masować go po brzuszku. Gdy rano miałam wstawać mama wołała Muszyna, że by mnie obudził i on to robił. Przychodził do mnie i siadał mi na piersi patrząc na mnie. Budził mnie tak.

Spał też przy mnie tuląc się w moje ciało. Przeżył 18 lat. Niestety musiałam go w końcu uśpić. Ale pamiętam jaki był i nigdy żaden kot mi go nie zastąpi. Był naprawdę mądrym kotem, wiedział czego nie wolno a co wolno mu.

kot Murzyn
Mój kochany kot Murzyn
Kotka Zosia - moja mała rozrabiaka
Kotka Zosia

Kotka Zosia

Szalona Zosia to 3 letnia kotka, która trafiła do mnie od jednej pani z fundacji. Kiedy rozmawiałam z panią mówiłam, że chciałabym kotkę spokojną i jak to się mówi miziastą. Powiedziała mi, że kotka Zosia (imię ja wymyśliłam) jest naprawdę bardzo spokojną kotką i bardzo grzeczną.

Zwróciłam uwagę, że kotka będzie w nocy ze mną spać, a w dzień będzie mogła chodzić sobie po całym mieszkaniu. Jak mi ją przywieziono Zosia była zalękniona ale szybko przylgnęła do mnie.

Niestety już pierwszej nocy okazało się, że to szalona Zosia. Biegała po meblach, z pokoju do pokoju, miauczała, żeby zwrócić na siebie uwagę i skakała po mnie.

Szalona Zosia okazała się kotką z dużą energią. Oczywiście słodka była i bardzo miziasta. Przychodziła do mnie i chciała się przytulać i by ją głaskać. W dzień wskakiwała na kolana.

Zosia to naprawdę śliczna kotka, ale niestety bardzo dzika i z dnia na dzień i z nocy na noc coraz bardziej była rozbrykana. Czym czuła się bardziej bezpieczna w moim domu tym było gorzej.

Niestety 4 nieprzespane noce sprawiły, że byłam totalnie wykończona i musiałam ją oddać z powrotem do fundacji. Pani oczywiście miała mi za złe i twierdziła, że ja przesadzam. Przecież kotka jest aniołem. Wnerwiła mnie totalnie. Ja miałam 18 lat kota i jedno wiem, to był anioł i wiem co to spokojny kot.

Jednego się z tej historii nauczyłam, żeby nie ufać obcym ludziom co do kota. No i na przyszłość by wziąć kota małego tak jak tata prosił i nauczyć go od małego co wolno a co nie. Na razie nie planuję już eksperymentów z kotami. Choćby ze względu na tatę nie mogę mieć teraz kota, bo dla niego to był wielki stres. Poza tym nie rozumiał, że kot wejdzie na szafę i na parapet.

Mój Puszek

Nasz Murzyn nigdy nie wchodził, ale tez był od dziecka uczony tego. Szkoda mi tylko Zosi, bo śliczna i miziasta przeżyła kolejny stres zmiany domku. Niestety głupota pani z fundacji, która nie znała się na tym jaka naprawdę była kotka sprawiła, że Zosia musiała znów się stresować.

Ciekawe, że zarówno Zosia jak i pani z fundacji zniknęły nagle z facebooka. Nie chcę tu mówić co to za fundacja, bo nie na tym sztuka polega, by ludzi atakować. Moja wina w tym taka, że nie posłuchałam taty, który tu akurat miał rację by wziąć kota małego.

Teraz postanowiłam skupić się na pomaganiu mojemu adopcyjnemu Puszkowi z Kociej Ferajny i samej Kociej Ferajnie. Może nie mam za dużo kasy, ale choć trochę ich będę wspierać, by mieli co dać kociakom z kawiarenki. Natomiast co do adoptowania kota do domu, to może na stare lata jak już będę na emeryturze przygarnę małego kotka ucząc go od podstaw tego co wolno co nie, a wiem, że się da. Murzyn jest tego najlepszym przykładem.

Puszek, to słodki kociak, który na dzień dobry wita mnie miauczeniem, domagając się swoich przysmaków. Przy tym wchodzi mi na kolana i chce pomóc otworzyć smakołyki. W jakiś sposób doskonale wie, że jest mój choć tylko zdalnie i traktuje mnie jak swojego człowieka, który zawsze jak cos przynosi dla kotów, no to wiadomo, że dla niego głównie. 🙂

Kot Puszek
Kot Puszek

Aktualności

Wizyta w Kociej Ferajnie

5 urodziny Ferajny

Prezenty dla kotów

Koty i kotki to moja wielka miłość